niedziela, 27 grudnia 2015

Co nieco o "Wiedźminie"

Ponieważ przedzieram się nieprzerwanie przez gąszcz angielskich słów i zdań, ze słownikiem pod pachą i ołówkiem za uchem, ewentualnie kubkiem kawy w ręku, postanowiłam zająć was na razie czymś innym. Trochę czasu minie, zanim zakończę tę wyprawę, a po niej czeka nas jeszcze sir Arthur Conan Doyle.
Czy zaintryguję was mówiąc o planowanej już kolejnej podróży? Może zechcecie mi towarzyszyć? Obiecuję, że nie będziecie się nudzić!
Więc co wy na to? Przeczytacie ze mną sagę o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego? Jeśli jesteście zniechęceni perspektywą przebijania się przez siedem tomiszczy (dwa zbiory opowiadań i pięć powieści)...to muszę przyznać, że ja także. Ale ponieważ mój chłopak jest fanem Wiedźmina, niejako nie mam wyboru. "No tak, ale to najlepszy plan, jaki mamy, więc do dzieła, moi drodzy, do dzieła!" (Ron w dziesiątym rozdziale "Harrego Pottera i Komnaty Tajemnic").

Zatem tak: najpierw kończę "Sense and Sensibility and Sea Monsters", potem czytam opowiadania o Sherlocku, a następnie wspólnie zabieramy się za Wiedźmina.

Pozwolicie, że zakończę w tym miejscu moje wywody, ponieważ im szybciej przebrnę przez powieść Jane Austen, tym bardziej zbliżę się do niezbyt nęcącej mnie sagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz